30.09.2013 14:14

Rodzinne podchody sołectwa Michałowice Wieś

98
28 września 2013 r. Rada Sołecka Michałowic Wsi zorganizowała rodzinny piknik, którego główną atrakcją były podchody.

Centralnym miejscem, w którym odbywał się piknik, była otwarta strefa rekreacji. Tutaj znajdował się start oraz meta rodzinnych podchodów, tu dzieci uczyły się u pana klowna i jego pomocników cyrkowych sztuczek, w tym żonglerki, chodzenia na szczudłach; odbywało się balonowe show – w tęczowych kolorach.

W podchodach mogła brać udział drużyna składających się minimum z trzech osób – członków rodziny, w tym przynajmniej jednego dziecka i jednego dorosłego. W rodzinnych podchodach wzięło udział 15 drużyn, w tym trzy trzypokoleniowe. W skład najliczniejszej drużyny wchodziło 6 osób. Najmłodszy uczestnik miał rok i siedem miesięcy. Trasa wynosiła 3,5 km.

Przez całą trasę towarzyszymy jednej z drużyn – drużynie nr 2, o nazwie Taras, od nazwiska (wystartowała jako druga). W jej skład wchodzili: Zofia Tatar – babcia, Joanna Taras – mama oraz jej syn, kapitan drużyny, pięcioletni Szymon Taras.

Rodzinne podchody, które odbyły się w Michałowicach – na terenie osiedla Michałowice oraz Michałowic Wsi, były dziesięciobojem. Pierwsza dyscyplina odbyła się na terenie otwartej strefy rekreacji. Rodzina musiała przejść na czas po plastykowych skrzynkach odległość 10 m, w taki sposób, by nie schodzić ze skrzynek na ziemię – przesuwając pustą skrzynkę do przodu.

Następnie należało przejść na koniec ulicy Szkolnej, na róg z ulicą Aleja Topolowa. Tam, przy kolorowym lampionie (lampionami zostały oznaczone stanowiska) czekała pani z rymowanymi zagadkami. Szymon losował kartki – mama czytała ich treść, a dziecko celująco odpowiedziało na wszystkich dziesięć pytań.

Idziemy Topolową do końca, następnie ul. Kolejową, do Szarej. Na polu przy Szarej znajduje się stanowisko do strzelania z łuku. Każdy z zawodników wykonuje po dwa próbne strzały. Obsługujący stanowisko młody mężczyzna tłumaczy, jak należy strzelać; po czym każdy z zawodników strzela po trzy razy.

200-300 metrów dalej – też przy ul. Szarej. Stanowisko z pistoletami pneumatycznymi. Trener demonstruje, jak posługiwać się bronią. Rodzina oddaje strzały – do tarczy i do sylwetek dzików.

Idziemy ul. Szarą do ul. Raszyńskiej, Raszyńską na plac naprzeciwko budynku gimnazjum. Znajduje się tu stanowisko do rzucania na odległość. Zgodnie z regulaminem, bez próbowania, rzuca każdy zawodnik: za pomocą łyżeczki piłką pingpongowej (piłeczki nie wolno dotknąć ręką) – rzut wykonuje mama; butem – jest to wykop, w wykonaniu babci; własnym nakryciem głowy, wykonując zamach głową (bez użycia rąk) – czapką rzuca dziecko. Już po podliczeniu punktów Szymon wykopuje but – but leci bardzo daleko.

Z ul. Raszyńskiej skręcamy w ul. Szkolną – na górce przy kościele znajduje się stanowisko kolejnej konkurencji – trzeba nawinąć na drążek, jak najszybciej, 10 metrów taśmy. Zgodnie z regulaminem nawija najmłodszy zawodnik.

Ostatnie trzy stanowisko znajdują się na przy szkole na boisku.

Rodzina staje na trzyosobowych nartach. Najpierw uczy się, jak chodzić w takich „butach” – nie jest to łatwe. Po chwili, na znak sędziego, rusza: trzeba przejść 15 metrów i wrócić.

Rzut do kosza. Rzucać próbuje Szymon. Kosz jednak znajduje się zdecydowanie za wysoko. Rzuca mama – w ciągu minuty ma zdobyć jak najwięcej punktów. Piłki podają jej babcia i synek. Osiąga całkiem dobry wynik – trafia do kosza 6 razy.

Ostatnia dyscyplina: rodzinna sztafeta na czas. Na minirowerku pędziła babcia, na szczudłach szła mama, a w worku skakał Szymon.

Trasę przeszliśmy w ponad dwie godziny. Najszybciej jednej z drużyn udało się pokonać trasę w ciągu godziny i 50 minut. Niektóre drużyny szły nieco ponad trzy godzin. Średni czas wyniósł 2 godziny 20 minut.

Drużyna Tarasów nie stanęła na podium, ale wszyscy uczestnicy byli zwycięzcami: każda drużyna otrzymała nagrodę.

Zwyciężyła Superdrużyna Kulamabada (rodzina Przybyszewskich), drugie miejsce zajęły Maliniaki (rodzina Malinowskich), a trzecie – drużyna Koperków (rodzina Jarosławskich).

* * *
O godzinie 16:00 rozpoczął się koncert Jerzego Filara. Piosenkarz wykonał m.in. swój przebój „Sikoreczkę sambę” (jego słowa i muzyka), utwory swych sławnych znajomych, a w duecie ze swoją córką Emilką kilka tatusiowych mruczanek własnego autorstwa: o lego-świecie – „lego-łyżka, lego-masło, lego-ja…”; o pierwszych życiowych doświadczeniach maleńkiego dziecka – „pierwsze słowa dwa: ma-ma, drugie słowa dwa: ta-ta (…), pierwsze kroczki dwa – w prawo (…) i znowu bęc – płacz i śmiech. (…) A dalej drzwi i świat”.

Przypominamy, Jerzy Filar jest laureatem wielu nagród, m.in. zdobył pierwszą nagrodę na festiwalu piosenki w Opolu w 1985 r. Komponuje i pisze teksty dla siebie oraz wielu znanych piosenkarzy i zespołów. W Michałowicach dał ambitny koncert, który stanowił przegląd jego dorobku, retrospekcję wieloletniej kariery.

* * *
Na zakończenie imprezy, po podliczeniu punktów, zostały rozdane nagrody zwycięskim drużynom (czyli wszystkim). Wręczając nagrody wójt gminy Michałowice Krzysztof Grabka podsumował ten rodzinny piknik: – Dzisiejszy dzień potwierdził, że zrobić można wiele. Przykładem tego jest sołtys Michałowic Wsi Adriana Król-Popiel oraz jej pomocnicy.

– Gdyby nie pomocnicy zorganizowanie dzisiejszej imprezy byłoby niemożliwe. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali – dodała sołtys.

Impreza została sfinansowana z funduszu sołeckiego.

Autor: Stanisław Szałapak
Opublikowany przez: Stanisław Szałapak