Koncert kolęd i pastorałek
91Na jazzowe interpretacje kolęd zaprosił zespół w składzie:
Ewa Rawat - śpiew;
Luis Nubiola - saksofon;
Michał Przybyła - bas;
Michał Stawarski – fortepian;
Sławomir Kazulak – perkusja.
W repertuarze znalazły się kolędy polskie oraz nieznane bliżej polskiej publiczności amerykański utwory świąteczne w dobrych polskich tłumaczeniach.
Świetne wokalne interpretacje to zasługa Ewy Rawat, która po latach wróciła do śpiewania, a o wspaniałe jazzowe brzmienie zadbał pochodzący z Kuby saksofonista Luis Nubiola. Pan Luis, mieszkaniec sąsiedzkiej gminy pochwalił się słuchaczom tym, że niedawno otrzymał polskie obywatelstwo, wiążąc się z naszym krajem na stałe.
W programie nie zabrakło tradycyjnych kolędy jak „Bóg się rodzi” czy „Nie było miejsca”, jak również uwielbianych przez wszystkich piosenek świątecznych jak „Jest taki dzień” z repertuaru Czerwonych Gitar, czy „Maleńka miłość” wykonywana przez Eleni.
Na zakończenie koncertu artyści zaśpiewali piękną już ponad dwustuletnią kolędę „Cicha noc”. Kolęda ta ma wiele wersji językowych, a w czasie koncertu zabrzmiała w kilku językach. Pierwsza zwrotka została zaśpiewana przez zespół po angielsku, druga przez Ewę Rawat po japońsku, trzecią Luis Nubiola zaśpiewał po hiszpańsku, a ostatnią artyści z udziałem publiczności, zaśpiewali po polsku.
Publiczność podziękowała muzykom gromkimi brawami.
Wspaniałe wykonania, ciekawe interpretacje i pasja artystów spowodowały, że warto było w sobotni wieczór odwiedzić Reguły.
W czasie koncertu Michał Stawarski podzielił się ze zgromadzonymi ciekawą i powiązaną przez postać mistrza Paderewskiego opowieścią.
W 1892 roku Paderewski odbył trasę koncertową po zachodnim wybrzeżu USA. Dwaj studenci, z Uniwersytetu Stanforda, postanowili zorganizować koncert, aby zdobyć fundusze na studia. Podpisali z impresariem Paderewskiego umowę na wielką jak na owe czasy sumę 2000 dolarów. Reszta zysków miała trafić do studentów.
Niestety, w związku z tym, że termin koncertu kolidował z lokalnym świętem, zebrano tylko 1600 dolarów. Gdy studenci zastanawiali się jak zwrócić brakujące 400 dolarów, Paderewski odmówił przyjęcia pieniędzy, rozrywając umowę i pozwalając młodym ludziom zachować sporą część zebranych pieniędzy.
Minęło wiele lat i po odzyskaniu niepodległości, gdy Paderewski został premierem, starał się wszelkimi środkami zorganizować pomoc obywatelom głodującym w trudnym okresie. Nieoczekiwanie do Polski trafiła znaczna pomoc żywnościowa od American Relief Administration, organizacji zajmującej się pomocą Europie. Na jej czele stał niejaki Herbert Hoover.
Gdy w 1919 roku Hoover przebywał w Paryżu, podszedł do niego Paderewski, aby podziękować za tę dobroczynną działalność. Na co Hoover odpowiedział: „Pan mnie chyba nie pamięta, ale ja jestem jednym z tych dwóch studentów, wtedy 18-letnich, którym pan podarował dług. Więc nie musi mi pan dziękować, to ja jestem panu bardzo wdzięczny za pomoc”.
Morał z tej anegdoty jest prosty – warto pomagać.
Zobacz także
(piątek, 13 grudnia, godz. 18.00).
(sobota, 9 listopada, godz. 18:00).
(niedziela, 27 października, godz. 17:00).
(sobota, 26 października, godz. 17.00).